Jacek K.M. Jacek K.M.
262
BLOG

Święto Dziękczynienia i Amerykanie...

Jacek K.M. Jacek K.M. Polityka Obserwuj notkę 0

 

W tym roku szacunki mówią o 47 milionach Amerykanów, którzy wyruszą w podróż przebywając przeciętnie ok. 50 mil, aby dotrzeć do swoich szerzej rozumianych rodzin. Święto Dziękczynienia to najbardziej amerykańskie ze wszystkich obchodzonych świąt. 

Święto Dziękczynienia i Amerykanie...

To trochę takie polskie Boże Narodzenie, bez prezentów, mniej religijne z dodatkiem, ale nie smutnym Święta Zmarłych, z podkreśleniem wagi rodzinnych więzi, trącące nieco ideą dożynków z refleksją po kolejnym roku pracy.

 

Przede wszystkim jest to święto kultywujące więzi rodzinne będące okazją do ogniskowania bliskości i wspólnej refleksji nad minionym rokiem i podziękowania Bogu za otrzymane dary i nadzieję oraz siłę do nadchodzących nowych zmagań.

 

Ten powrotny lot do rodzinnego domu w kraju rozpostartym od oceanu Spokojnego do Atlantyku ma też miejscowy unikalny smaczek powrotów po dłuższym okresie nieobecności, w celu zrozumienia tradycyjnej mądrości czasu i postrzegania zmian jakie on ze sobą niesie, bo człowieczy czas to nic innego jak dystans między narodzinami i śmiercią każdego z nas.

 

 

Przy naprawdę suto zastawionych stołach niejako w cieniu pachnącego licznymi przyprawami pieczonego indyka, zasiadają rodzinne klany, aby z każdą przełkniętą porcją niesamowitych pyszności, przeżuwać satysfakcję z podjętych wysiłków i rozpływać się w ciepłej refleksji nad minionym czasem wśród bliskich i najbliższych osób, przy kieliszku wina, na tle ogni domowego kominka. Spożycie wspólnego posiłku poprzedzone jest modlitwą dziękczynną skierowaną do Boga.

 

Amerykanie jak ptaki o tej porze roku wracają do swoich rodzinnych gniazd, jadąc samochodami, pociągami i lecąc samolotami, do swoich mam, ojców, dziadków, pradziadków, aby zaprezentować swoje narzeczone, mężów, dzieci i wnuki i wygrzać swoją duszę w bezpiecznym cieple troskliwego spojrzenia nestorów rodu.

 

Zamiera życie zawodowe, pustoszeją szkoły, drogi i człowiek z wyroku kalendarza, dosiada jak zahipnotyzowany jakiegoś środka lokomocji, zostawia wszystko czym żyje na co-dzień i poddając się pierwotnym instynktom, przestaje opierać się bajkowemu światu marzeń, niby dawno minionych, ale zaczarowanych na zawsze w naszych dziecięcych tęsknotach i wspomnieniach.

 

Oto właśnie Thanksgiving, coroczna chwila troskliwego odwiertu, zabieganych dążeniem do sukcesu ludzi, w celu poszukiwania prawdziwej bliskości i sensu ciągłości ludzkiego życia opartego na modelu więzi amerykańskiej rodziny.

 

Oczywiście to tylko powszechny model o który uderzają współczesne wichry i huragany nowoczesności niszczące i demolujące tę ważną i unikalną tkankę tradycji amerykańskiej. Powszechne i bezwzględne dążenie do sukcesu, nerwowa potrzeba natychmiastowego zaspakajania i gratyfikacji, rozpowszechniony egoizm, dbałość o jedynie słuszny swój punkt widzenia i interes. Wszystko to zaprzeczające koncepcji koniecznego w małżeństwie kompromisu, sztuce pielęgnowania różnorodności partnera w konfederacyjnej koncepcji związku z uznaniem prymatu i potrzeby jego trwania.

 

Coraz więcej wnucząt i prawnucząt rodzi się niezamężnym kobietom i one to unikają przy rodzinnych stołach bezsilnych, troskliwych i niepewnych spojrzeń rodziców, dziadków i

 

pradziadków. Rozpad modelu tradycyjnej rodziny powszechny jest tak w kategorii ludzi klasy średniej jak i wśród ubogich żyjących na opiekuńczej siatce rządowej pomocy .

 

Niewidzialna ręka państwowej biurokracji zwiększającej swój udział w przestrzeni ekonomicznej kraju starając się zastąpić kobiecie partnera pomaga, jednocześnie eliminuje potrzebę dotychczasowego modelu rodziny i sprzyja jego wykolejeniu. Człowiek traci poczucie potrzeby odpowiedzialności za drugiego człowieka i niezdolny do kompromisu, dba tylko o siebie samego licząc na pomoc opiekuńczego państwa.

 

Pozytywne aspekty tradycji Święta Dziękczynienia są chłostane nowymi sposobami przez zawiadowców pieniądza i produktu szerzących nowe tradycje, nową wyobraźnię, pragnienia, wartości i nową moralność. Część ludzi po spożyciu wspólnego posiłku nie dopełnia już wieczoru w gronie rodzinnym.

 

To co kilka lat temu było jeszcze nie do pomyślenia staje się rzeczywistością. Jeszcze kilka lat temu o godz. 8 wieczorem swoje podwoje otwierały sieci wielu sklepów z kuszącym wrzaskiem reklam pełnych sporych obniżek na artykuły. Sezon polowań na te szalone przeceny zaczynał się o północy w dziękczynny czwartek. W sumie nazwano to Czarnym Piątkiem, a to dlatego, że biznesy w handlu detalicznym umownie zaczynają dopiero zarabiać, wydobywając się spod dorocznej czerwonej kreski strat. Dziś niektóre sklepy otwarte są praktycznie całodobowo (KMart w “czarny” piątek od północy do 22.00 wieczorem), inne sklepy w Thanksgiving (czwartek) od 5.00-6.00 wieczorem. Oczywiście szaleństwo zakupów z ofertami z nie z tej ziemi na internecie trwa ze znacznym wyprzedzeniem...

 

Tradycyjnie przed większymi sklepami rozgrywały się dantejskie sceny. Ludzie na kilka godzin przed ich otwarciem stoją (czasem śpią) w kolejce (czyli rezygnują z Thanksgiving!), niektórzy rozbijają namioty... Dochodzi do bójek, wpychania się do kolejek, nawet użycia broni. Ktoś zażartował, że w Ameryce byłby ekonomiczny boom, jeśli ci sami ludzie włożyliby podobną energię w szukanie pracy…

 

W godzinie otwarcia zebrany lud, jak bydło pędzone biczem pożądania, przejawia

 

zachowanie właściwe samobójczym religijnym sektom, rzucając się w ślepym pędzie (jak po zbawienie, czy w lepszej sprawie...), tratując swoich mniej mobilnych współnieszczęśników. Oto smutna próbka nowych zachowań i wartości zaszczepianych przez niewidzialną rękę, kształtującą nowe społeczeństwo potrzebne do realizacji dalekosiężnych planów nowych panów rodzaju ludzkiego. Patrząc na te obrazy jakby z III świata, można pomyśleć, Ameryki już nie ma…

 

Pierwsi Polacy, którzy przybyli do Ameryki w 1608 roku, nie byli jeszcze wpleceni w tradycję Thanksgiving. Byli oni jak na owe czasy wysoko kwalifikowanymi fachowcami (nazywano ich Polackers) od produkcji szkła, smoły etc. zatrudnionymi na kontrakcie przez szefa pierwszej brytyjskiej osady/kolonii w Jamestown, w Ameryce, przez słynnego Johna Smitha, gubernatora stanu Wirginia. Raz od śmierci uratowała go księżniczka Pocahantas słynna córka wodza Indian, innym razem to Polacy uratowali go od śmierci z rąk Indian. Smith poznał i zaufał Polakom wcześniej podczas swojej ucieczki z tureckiej niewoli, z której (obok wpływowej tureckiej kobiety) pomogli mu uciec i powrócić do Anglii właśnie Polacy. Nadmienię tylko, że ci Polacy zorganizowali pierwszy strajk w Ameryce w walce o pełne prawa wyborcze, których próbowano ich pozbawić jako, że nie byli obywatelami Wielkiej Brytanii.

 

Przyjmuje się, że pierwszy Thanksgiving miał miejsce w Plymouth, w stanie Massachusetts w 1621. Jego uczestnikami byli przybyli z Anglii na statku „Mayflower” pielgrzymi, którzy oddali się razem z okolicznymi Indianami 3 dniowej biesiadzie, na której główną atrakcją były dzikie indyki. Faktycznie, pielgrzymi przeżyli swoją pierwszą srogą zimę z pomocą miejscowego indiańskiego plemienia Wampanoag, który następnie brał udział w biesiadzie. Znany nam z historii stosunek politycznych liderów USA do Indian, nawet do dziś wielbionych prezydentów nie wygląda imponująco:

 

http://www.alternet.org/culture/no-thanks-thanksgiving

 

W 1863 r. prezydent A. Lincoln wydał proklamację ustanawiającą oficjalnie święto Thanksgiving i ustanawiającą go na ostatni czwartek listopada. Ze względów biznesowych prezydent FDR w 1941 r. przesunął je na 4-ty czwartek listopada, oficjalnie wpisując je

 

jako święto do prawa federalnego.

 

Od lat 40 – tych XX wieku, prezydent USA oficjalnie ułaskawia dwa indyki, aby godnie dożyły swoich dni. W kilku miastach kraju tradycyjnie mają miejsce słynne parady (NYC, Detroit), mają również miejsce ważne rozgrywki sportowe. W sąsiedniej Kanadzie, święto Dziękczynienia ma miejsce w 2 – gi poniedziałek października.

 

Inny punkt widzenia na świętowanie Thanksgiving reprezentuje znany ze swoich lewackich poglądów, profesor wydziału dziennikarstwa z Austin (University of Texas), Robert Jensen. Jensen publikuje na witrynie związanej z globalistą i finansowym spekulantem, socjalistą, węgierskim Żydem z USA, Georgem Sorosem, który w Polsce sponsoruje Instytut Stefana Batorego i Otwarte Społeczeństwo. Prof. Jensen pisze też w Texas Triangle, w Austin, w tygodniku dla gejów i lesbijek.

 

Autor porównuje białych osadników z Anglii i innych krajów europejskich, do niemieckich nazistów, mówiąc o ludobójstwie Indian (którzy skolonizowali Amerykę ok. 10 tys. lat wcześniej).

 

Jensen przypomina, że od 1970 r. istnieje inna tradycja, alternatywna do Thanksgiving, nazwana Dniem Żałoby i obchodzona w proteście do mitologizowania amerykańskiego eksperymentu i upamiętnienia ludobójstwa Indian.

 

Ameryce zagraża jeszcze inny ruch, który nabiera rozgłosu właśnie w okresie Thanksgiving. W lokalnych mediach w Kalifornii, w Massachusetts i w innych częściach Ameryki krążą informacje o niebezpiecznych bojówkach, dobrze uzbrojonych w ostrą broń i decybele, dzikich indyków. Coraz więcej spokojnych obywateli Ameryki, dostaje się w łapy tych rozpasanych, mnożących się jak grzyby po deszczu gangów.

 

http://boston.cbslocal.com/2012/11/21/turkey-complaints-on-the-rise-in-brookline/

 

Tymczasem nie wiadomo kto ich finansuje i jakie mają żądania i programy. Jak inne grupy terrorystyczne napadają znienacka siejąc popłoch i wyrządzając szkody. Nie wiadomo

 

czy zgodzą się usiąść do rozmów przy stole, a jeśli tak to w jakiej roli? Z pewnością dają się we znaki Amerykanom, którzy przed wiekami wydziedziczyli ich z praw do swobodnego używania należnych im zasobów naturalnych. Wydaje się jednak, że te napady można zmniejszyć w naprawdę jakiś ludzki sposób...

 

Wielu ludzi wyraziło już swoje zainteresowanie taką perspektywą… Czekają rozgrzane piece i kolejne pokolenia Amerykanów dla których tradycja Thanksgiving jest święta...

 

Jacek K. Matysiak

Kalifornia, 2015/11/26

 

 

 

Jacek K.M.
O mnie Jacek K.M.

Lubię i uprawiam historię, ale z braku czasu posługuję się często fraszką, którą próbuję definiować zjawiska w otaczającym mnie swiecie...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka